Jan Beigert (1861 - 1941) - Ojciec Jan należał do okresowych misjonarzy polonijnych w Stanach Zjednoczonych. Do zakonu wstąpił w 1879 roku w Starej Wsi, święcenia kapłańskie przyjął w roku 1892, a następnie pracował na różnych placówkach jezuickich w Polsce, by wreszcie przez 7 lat z przerwą posługiwać Polonii amerykańskiej (1898 - 1900 i 1904 - 1909). W kraju podjął duszpasterstwo w jezuickich kościołach. W pierwszym miesiącu II wojny światowej został aresztowany przez gestapo i osadzony w więzieniu, skąd po roku, schorowany wrócił do Warszawy, gdzie zdrowia już nigdy nie odzyskał.
niedziela, 24 września 1989
czwartek, 21 września 1989
Wnęk Stanisław (1859 - 1944) /1897-1900/
Stanisław Wnęk (1859 - 1944) - Do zakonu wstąpił w 1877 roku. Po studiach i przyjęciu święceń kapłańskich (1893) był profesorem historii naturalnej w Zakładach: w Tarnopolu i Chyrowie, ale także głosił rekolekcje, prowadził pracę duszpasterską na różnych placówkach jezuickich w kraju, a w latach 1897 - 1900 działał również wśród Polonii w USA. Po powrocie do Polski podjął przerwane wyjazdem do Ameryki duszpasterstwo. Zginął pod gruzami zbombardowanego domu rekolekcyjnego we Lwowie w 1944 roku.
sobota, 12 sierpnia 1989
Burzliwe lata Polonii Amerykańskiej. Wspomnienia i listy misjonarzy jezuickich, 1864-1913, Ludwik Grzebień
8. Od 15 maja 1884 r.
Dnia 15 maja odprawiłem pierwszy raz mszę św. w Nebrasce. Było na niej kilkanaście osób. Po mszy zgłosiła się jedna rodzina i witała mnie jako znajomego z Rogoźna (Poznańskie), gdzie miałem misję 1870 r. z oo. Michałem Mycielskim, Klemensem Baudissem i Franciszkiem Broerem. Po skończonym nabożeństwie udałem się na cmentarz nowopoznański, zarosły wysoką trawą stepową, z której kilka grobowych wyglądało krzyżyków. Szukałem grobu śp. o. Sperla, mego profesora i spowiednika. Ale daremnie szukałem. Mały chłopczyna powiedział mi: w środku cmentarza pogrzebano księdza. Pomodliłem się, jak mogłem. Pytałem się o bliższe szczegóły śmierci o. Sperla. Prócz podanych wyżej, dostałem na pamiątkę naddarty wycinek z Gazety Katolickiej, którym uczczono pamięć o. Józefa. Wspomnienie to pośmiertne napisał p. Jan Barzyński. Jest to jakby napis grobowy w gazecie. Oto wyjątek z wycinku: „Ks. Józef SJ, czcigodny kapłan, jako prawdziwy rycerz Chrystusa, umarł jak żołnierz (dnia l czerwca 1883) na placówce z bronią w ręku, pełniąc do ostatniej chwili gorzkie nieraz obowiązki swego świętego powołania. Jeszcze 24 maja w uroczystość Bożego Ciała, chociaż strudzony wiekiem i uciążliwą pracą (i po ataku paraliżowym), dopełnił wszystkich ceremonii tego wspaniałego nabożeństwa w Nowym Poznaniu, za nic sobie mając przydłuższy czas i fatygę tego dnia. Jeszcze w następną niedzielę potem sam z Poznania prowadził procesję polską do odległego kościoła w Warszawie, przez drogę śpiewał z ludem, odprawił drugą mszę, potem procesję do> czterech ołtarzy z czterema Ewangeliami...". Umarł rano w piątek po oktawie Bożego Ciała, więc w dzień Najsłodszego Serca Jezusowego.
Był to dzień św. Zofii. Ale tu już w całej pełni piękna swego i ciepła wystąpiła wiosna. Klimat tu na 42 stopnie wyżej równika, to klimat jak w Sofii w Bułgarii, klimat Włoch, ale położenie wysokie, bliżej źródeł Missouri i Missisipi — chłodzi go znacznie.
(z Pamiętników ojca Władysława Sebastiańskiego SJ, publikowane w miesięcznikach "Misje Katolickie" i "Nasze Wiadomości", a korespondencja znajduje się Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego w Krakowie)
(z Pamiętników ojca Władysława Sebastiańskiego SJ, publikowane w miesięcznikach "Misje Katolickie" i "Nasze Wiadomości", a korespondencja znajduje się Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego w Krakowie)
Sebastyański Władysław (1843 - 1903) /1884-1896
Władysław Sebastyański (1843 - 1903) - W 18. roku życia wstąpił do zakonu i po studiach filozoficzno - teologicznych oraz przyjęciu święceń kapłańskich (1869) był profesorem łaciny w kolegium tarnopolskim w latach 1871 - 73, a następnie - do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych w 1884 roku - głosił rekolekcje i misje. W Ameryce przeprowadził ich 60, poświęcając się równocześnie zakładaniu parafii polonijnych. W 1896 roku wrócił do kraju, gdzie również głosił kazania i oddawał się innym posługom duszpasterskim. O ogromie tej pracy niech świadczą liczby. W ciągu całego życia kapłańskiego wygłosił 6.449 kazań, przeprowadził 2.020 lekcji katechizmu, przygotował 2.121 osób do spowiedzi i pierwszej Komunii świętej, wysłuchał 46.075 spowiedzi generalnych i 173.557 spowiedzi zwykłych, udzielił 2.122 chrzty i 580 osobom sakramentu chorych.
Ten zwyczaj dokładnego notowania tzw.fructus spiritualis, czyli dokonań duszpasterskich, był powszechnie stosowany przez starsze pokolenie jezuitów. Wspomnijmy chociażby, że np. ojciec Władysław Augustynek, zmarły 16 grudnia 1997 roku w 83. roku życia, zostawił notatki, z których wynika, że w ciągu 54 lat swego kapłaństwa wyspowiadał 332.500 wiernych, przeprowadził 32.000 lekcji religii, wygłosił 1.514 kazań, 231 konferencji, 408 serii rekolekcji, udzielił 818 ślubów, l .690 chrztów, 601 razy sakramentu chorych, odwiedził 1.048 chorych, w kancelarii parafialnej przyjmował przez 316 godzin, prowadził 710 pogrzebów i napisał kilkadziesiąt artykułów do prasy. Dane te uzmysławiaj ą ogrom pracy wykonywanej przez dawnych, a także współczesnych jezuitów zarówno w kraju, jak i na emigracji. Interesujące byłoby rozpracowanie tych danych i wyrażenie ich w godzinach, dniach, miesiącach i latach!
poniedziałek, 6 lutego 1989
Krukowski Bonifacy (1777-1837) /1822-1837/
Najstarszym wiekiem jezuitą posługującym Polonii amerykańskiej jest ojciec Bonifacy Krukowski (1777 - 1837) - W Połocku uczył języka rosyjskiego, głosił rekolekcje i misje po polsku i po łotewsku. Po wypędzeniu jezuitów z Rosji (l 820) udał się do Francji, gdzie był profesorem w Laval i St. Acheul. Stamtąd w 1822 roku został skierowany do pomocy ojcu Franciszkowi Dzierożyńskiemu w Stanach Zjednoczonych, gdzie do śmierci pracował wśród Polonii głównie w Pensylwanii, troszcząc się szczególnie o szkolnictwo i mądrą gospodarkę rolną.
czwartek, 2 lutego 1989
Dzierożyński Franciszek, (1779-1850), /1821-1850/
Pierwszym polskim jezuitą na lądzie amerykańskim był jednak ojciec Franciszek Dzierożyński (1779 - 1850). Odegrał on istotną rolę głównie w stosunku do rozproszonych po kraju (w wyniku kasaty) współbraci amerykańskich, z którymi organizował nowe prowincje zakonne, nie zapominając również o Polakach spotykanych w czasie swojej działalności duszpasterskiej.
Po studiach wykładał przedmioty humanistyczne w konwikcie w Petersburgu, w jezuickim kolegium w Mohylowie (obecnie na Białorusi) uczył matematyki, fizyki i filozofii, a w Połocku teologii dogmatycznej. W 1820 roku wyjechał do Bolonii i Rzymu, skąd w 1821 roku został oddelegowany przez generała zakonu ojca Alojzego Fortisa do Stanów Zjednoczonych jako przełożony misji północnoamerykańskiej. Chodziło bowiem o odtworzenie w tym kraju zniszczonych struktur Towarzystwa Jezusowego sprzed kasaty zakonu.
Znajomość języków i bogate doświadczenie w szkolnictwie okazały się niezmiernie cenne w nowej misji ojca Franciszka. Sprzyjającą okolicznością był fakt, że jezuici amerykańscy po kasacie zakonu zorganizowali się w korporację księży (Corporation of Roman Catholic Clergymen) i w ten sposób przetrwali trudny dla nich okres. Jeden z nich, ojciec John Carroll, został pierwszym biskupem amerykańskim. Jego rola w rozwoju Kościoła w Stanach Zjednoczonych jest nie do przecenienia.
Ojciec Dzierożyński, delegat generała, po przybyciu do Stanów wykładał filozofię i teologię na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie i był jego wiceprezydentem oraz skarbnikiem. Równocześnie pracował nad utworzeniem prowincji zakonnej w Maryland, którą kierował w latach 1840 - 43. Wcześniej zaś (1829) otworzył uczelnię jezuicką w St. Louis (Missouri), gdzie wkrótce powstała również prowincja zakonna. Kolejne kolegium jezuickie Holy Cross zorganizował w Worcester (Massachusetts), a we Frederick, k. Baltimore (Maryland) założył nowicjat, w którym przez 6 lat był wychowawcą młodych zakonników.
Równocześnie ojciec Franciszek angażował siew obronę praw zakonu na gruncie amerykańskim i publicznie występował przeciw niewolnictwu, nie zapominając o swoich rodakach - imigrantach po powstaniu listopadowym. Uważany przez współczesnych za świętego, wybronił się - zgodnie z charyzmatem zakonu - przed biskupstwem oferowanym mu przez Stolicę Apostolską.
Nie będzie przesadą, gdy nazwiemy tego wielkiego Polaka ojcem jezuitów amerykańskich, ponieważ on właśnie położył wielkie zasługi dla odnowienia Towarzystwa Jezusowego w Stanach Zjednoczonych. Umarł w domu nowicjackim we Frederick.
Po studiach wykładał przedmioty humanistyczne w konwikcie w Petersburgu, w jezuickim kolegium w Mohylowie (obecnie na Białorusi) uczył matematyki, fizyki i filozofii, a w Połocku teologii dogmatycznej. W 1820 roku wyjechał do Bolonii i Rzymu, skąd w 1821 roku został oddelegowany przez generała zakonu ojca Alojzego Fortisa do Stanów Zjednoczonych jako przełożony misji północnoamerykańskiej. Chodziło bowiem o odtworzenie w tym kraju zniszczonych struktur Towarzystwa Jezusowego sprzed kasaty zakonu.
Znajomość języków i bogate doświadczenie w szkolnictwie okazały się niezmiernie cenne w nowej misji ojca Franciszka. Sprzyjającą okolicznością był fakt, że jezuici amerykańscy po kasacie zakonu zorganizowali się w korporację księży (Corporation of Roman Catholic Clergymen) i w ten sposób przetrwali trudny dla nich okres. Jeden z nich, ojciec John Carroll, został pierwszym biskupem amerykańskim. Jego rola w rozwoju Kościoła w Stanach Zjednoczonych jest nie do przecenienia.
Ojciec Dzierożyński, delegat generała, po przybyciu do Stanów wykładał filozofię i teologię na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie i był jego wiceprezydentem oraz skarbnikiem. Równocześnie pracował nad utworzeniem prowincji zakonnej w Maryland, którą kierował w latach 1840 - 43. Wcześniej zaś (1829) otworzył uczelnię jezuicką w St. Louis (Missouri), gdzie wkrótce powstała również prowincja zakonna. Kolejne kolegium jezuickie Holy Cross zorganizował w Worcester (Massachusetts), a we Frederick, k. Baltimore (Maryland) założył nowicjat, w którym przez 6 lat był wychowawcą młodych zakonników.
Równocześnie ojciec Franciszek angażował siew obronę praw zakonu na gruncie amerykańskim i publicznie występował przeciw niewolnictwu, nie zapominając o swoich rodakach - imigrantach po powstaniu listopadowym. Uważany przez współczesnych za świętego, wybronił się - zgodnie z charyzmatem zakonu - przed biskupstwem oferowanym mu przez Stolicę Apostolską.
Nie będzie przesadą, gdy nazwiemy tego wielkiego Polaka ojcem jezuitów amerykańskich, ponieważ on właśnie położył wielkie zasługi dla odnowienia Towarzystwa Jezusowego w Stanach Zjednoczonych. Umarł w domu nowicjackim we Frederick.
niedziela, 1 stycznia 1989
Początki zorganizowanego duszpasterstwa wśród Polaków
PREHISTORIA
Waszyngtoński urząd statystyczny podał na przełomie XIX i XX wieku, że imigracja Europejczyków do Nowego Świata rozpoczęła się około 1790 roku i w ciągu 110 lat ze Starego Lądu przybyło tam 30 mln osób, w tym liczba przybyszów z krajów słowiańskich wzrastała z roku na rok.
Ks. Wacław Kruszka, były jezuita, autor m.in. trzynastu tomików (Historya polska w Ameryce), wydanych w Milwaukee (Wisconsin) w 1905 i 1908 roku, wyliczając dokładnie poszczególne miejscowości i stany amerykańskie, podaje za spisem ludności z 1900 roku, że w całych Stanach Zjednoczonych było wtedy l min 903 tyś. Polaków, 810 osad polskich oraz 517 polskich świątyń, w których pracowało 546 księży.
Historia Polaków w Ameryce sięga jednak znacznie wcześniejszych czasów. Warto tu wspomnieć legendarnego Jana z Kolna, który jako kapitan duńskiego statku miał przybyć do Labradoru w 1476 roku jeszcze przed Kolumbem, czy rodzinę Zborowskich (1562), a także potwierdzone historycznie (1643) osiedle polskie na miejscu obecnego Nowego Jorku (por. Karol Wachtl, Polonja [sic] w Ameryce, Filadelfia, 1944). Z późniejszych natomiast trzeba wymienić Tadeusza Kościuszkę z jego ludźmi, Kazimierza Pułaskiego, Juliana Ursyna Niemcewicza, uchodźców politycznych po 1831, 1848 i 1863 roku, a wreszcie emigrację ekonomiczną od połowy XIX wieku, która przybrała wymiary dużej fali - szczególnie po roku 1870 - wzrastającej przez następne dziesięciolecia aż do naszych czasów.
Za początek zorganizowanej polskiej imigracji przyjmuje się założenie w 1854 roku pierwszej polskiej osady w Teksasie, nazwanej Panna Maria. Na czele grupy 300 osób przybyłych ze Śląska Opolskiego stał franciszkanin konwentualny, ojciec Leopold Moczygemba
Kościół w Panna Maria, a obok dąb, pod którym 24 grudnia 1854 r. ojciec Moczygemba odprawił pierwszą Mszę św. (1824 - 91), zasłużony duszpasterz polonijny, który utworzył wiele polskich parafii w Ameryce, m.in. właśnie osiedle Panna Maria wraz z okazałym kościołem i szkołą.
Wcześniej od niego pracowali wśród Polonii rozsianej po Stanach Zjednoczonych księża z Polski. Wśród nich byli także polscy jezuici przybyli tu po przywróceniu do istnienia Towarzystwa Jezusowego (1814), zniesionego przez Klemensa XIV w roku 1773. W późniejszych latach (1863 - 1913) wyjechało ich do Ameryki na krótszy lub dłuższy okres około dwudziestu.
Duże zrozumienie dla duchowych potrzeb polskich imigrantów w Stanach Zjednoczonych wykazywał polski Kościół w osobach swoich prymasów i biskupów, by wspomnieć tylko prymasa Augusta Hlonda czy Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz innych ordynariuszy wysyłających swych księży za ocean wraz z emigrantami. Podobnie jest, gdy chodzi o przełożonych jezuitów. Z dawnych czasów wspomnijmy tylko prowincjała Jana Badeniego (1858 - 99), który pod koniec XIX wieku zorganizował stałą placówkę dla jezuickich misjonarzy w USA zapewniających także okresowym pracownikom w Ameryce opiekę duszpasterską. To samo zainteresowanie emigracją wykazują kolejni prowincjałowie aż do naszych czasów.
Waszyngtoński urząd statystyczny podał na przełomie XIX i XX wieku, że imigracja Europejczyków do Nowego Świata rozpoczęła się około 1790 roku i w ciągu 110 lat ze Starego Lądu przybyło tam 30 mln osób, w tym liczba przybyszów z krajów słowiańskich wzrastała z roku na rok.
Ks. Wacław Kruszka, były jezuita, autor m.in. trzynastu tomików (Historya polska w Ameryce), wydanych w Milwaukee (Wisconsin) w 1905 i 1908 roku, wyliczając dokładnie poszczególne miejscowości i stany amerykańskie, podaje za spisem ludności z 1900 roku, że w całych Stanach Zjednoczonych było wtedy l min 903 tyś. Polaków, 810 osad polskich oraz 517 polskich świątyń, w których pracowało 546 księży.
Historia Polaków w Ameryce sięga jednak znacznie wcześniejszych czasów. Warto tu wspomnieć legendarnego Jana z Kolna, który jako kapitan duńskiego statku miał przybyć do Labradoru w 1476 roku jeszcze przed Kolumbem, czy rodzinę Zborowskich (1562), a także potwierdzone historycznie (1643) osiedle polskie na miejscu obecnego Nowego Jorku (por. Karol Wachtl, Polonja [sic] w Ameryce, Filadelfia, 1944). Z późniejszych natomiast trzeba wymienić Tadeusza Kościuszkę z jego ludźmi, Kazimierza Pułaskiego, Juliana Ursyna Niemcewicza, uchodźców politycznych po 1831, 1848 i 1863 roku, a wreszcie emigrację ekonomiczną od połowy XIX wieku, która przybrała wymiary dużej fali - szczególnie po roku 1870 - wzrastającej przez następne dziesięciolecia aż do naszych czasów.
Za początek zorganizowanej polskiej imigracji przyjmuje się założenie w 1854 roku pierwszej polskiej osady w Teksasie, nazwanej Panna Maria. Na czele grupy 300 osób przybyłych ze Śląska Opolskiego stał franciszkanin konwentualny, ojciec Leopold Moczygemba
Kościół w Panna Maria, a obok dąb, pod którym 24 grudnia 1854 r. ojciec Moczygemba odprawił pierwszą Mszę św. (1824 - 91), zasłużony duszpasterz polonijny, który utworzył wiele polskich parafii w Ameryce, m.in. właśnie osiedle Panna Maria wraz z okazałym kościołem i szkołą.
Wcześniej od niego pracowali wśród Polonii rozsianej po Stanach Zjednoczonych księża z Polski. Wśród nich byli także polscy jezuici przybyli tu po przywróceniu do istnienia Towarzystwa Jezusowego (1814), zniesionego przez Klemensa XIV w roku 1773. W późniejszych latach (1863 - 1913) wyjechało ich do Ameryki na krótszy lub dłuższy okres około dwudziestu.
Duże zrozumienie dla duchowych potrzeb polskich imigrantów w Stanach Zjednoczonych wykazywał polski Kościół w osobach swoich prymasów i biskupów, by wspomnieć tylko prymasa Augusta Hlonda czy Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz innych ordynariuszy wysyłających swych księży za ocean wraz z emigrantami. Podobnie jest, gdy chodzi o przełożonych jezuitów. Z dawnych czasów wspomnijmy tylko prowincjała Jana Badeniego (1858 - 99), który pod koniec XIX wieku zorganizował stałą placówkę dla jezuickich misjonarzy w USA zapewniających także okresowym pracownikom w Ameryce opiekę duszpasterską. To samo zainteresowanie emigracją wykazują kolejni prowincjałowie aż do naszych czasów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)